Jakie zasysanie??? Z tym pompowaniem chodzi mi o takie cusik: Stopa się poci, merinosy odprowadzają pot w kierunku wkładki, wkładka wchłania pot. I teraz tak: jak stoisz to się robi pomału mokro, bo pot spływa do buta i nie ma jak wyleźć. I nagle ruszasz marszowym krokiem. Co się dzieje? Stopa naciska i zwalnia nacisk, naciska i zwalnia, naciska i... tak w kółko. I to jest to pompowanie. Przez nacisk pot się jakoś roz ten tego (niwim dokładnie jak), sobie po cholewie ku górze idzie i jakoś tam pomału znika.
Nie ma tu co oczekiwać cudów ale moje doświadczenia są pozytywne. Jak chcesz mieć wentylację przy 30-tu i więcej stopniach to najlepiej sprawdzą sie taktyczne sandałki, model "Allahu akhbar" :))
Dlatego pisałem - przy wysokich temperaturach - noszenie butów z membraną jest bezsensowne...
Membrany są przede wszystkich wodoodporne, a nie służą do wentylacji.
Producenci membran są świadomi ich ograniczeń w zakresie odprowadzania nadmiaru wilgoci. Dlatego w letnich butach brak jest membran, wewnątrz cholewki jest wszyta siatka typu coolmax lub coś podobnego poprawiająca odprowadzanie potu, a obieg powietrza dodatkowo poprawiają oczka wentylacyjne.
W kurtkach z Gore służą temu dodatkowe rozpinane zamki pod pachami.
Gore to technologia z lat 70., pierwszą firmą stosującą ją w butach był Danner w 79r. - jak widać minęło już dużo czasu od chwili wdrożenia tego rozwiązania i zapewne przyszedł moment na nowy pomysł poprawiający oddychalność buta przy jednoczesnym zapewnieniu izolacji od wody i wilgoci z zewnątrz.
Po prostu dalej na Gore (czy pokrewnych mebranach, np. Sympatex) nie zajedziemy...
>> "Po prostu dalej na Gore (czy pokrewnych mebranach, np. Sympatex) nie zajedziemy..."
Aj waj, jedna uwaga - Sympatex nie jest w żaden sposób pokrewny Gore-texowi, są to membrany wykonane z innych materiałów, o innych zasadach działania.
Gore-tex jest membraną porową (ciśnieniową), wykonaną z przeprężonego teflonu (e-ptfe) i żeby działać potrzebuje różnicy ciśnień po obu jej stronach. Czyli jak pod membraną jest ciepło (od pary wodnej z organizmu), a na zewnątrz zimno, to membrana działa dobrze, bo różnica ciśnień powoduje przepychanie cząsteczek pary wodnej przez mikropory w membranie (które są większe od cząsteczek pary, ale mniejsze od cząsteczek wody). Ergo - czym cieplej na zewnątrz, tym mniejsza różnica ciśnień po obu stronach membrany i membrana działa słabo, albo w ogóle.
Sympatex zaś to zupełnie inna technologia. Jest to membrana bezporowa (nie posiada żadnych porów) i jest wykonana z poliestru. Nie jest membraną ciśnieniową, tylko działa na zasadzie chemicznej. Jedna jej strona jest hydrofilna (przyciąga cząsteczki wody), a druga hydrofobowa (odpycha je). Wilgoć jest "wciągana" przez stronę hydrofilną i wydalana na zewnątrz przez warstwę hydrofobową. Powinno to działać niezależnie od różnicy ciśnień (czyt. temperatur) po obu stronach membrany, także latem (w przeciwieństwie do Gore-texu).
Mam znajomych, którzy używali Sympatexu i twierdzą, że to prawda. Ja sam posiadam Hanzele z membraną Te-Por (taki klon Sympatexu, zasada działania taka sama) i w sumie da się w tym chodzić w ciepłych temperaturach, stopy się nie gotowały, chociaż buty są wyraźnie cieplejsze, niż bezmembranowe. Nie wiem jak z butami z Gore-texem, bo takowych nigdy nie miałem na nogach.
Tak czy siak, jaka by membrana nie była, posiadając ją w butach, jesteśmy skazani na używanie skarpet trekkingowych, czy innych "oddychających", bo inaczej przyniesie to więcej szkody, niż pożytku. Bawełniana skarpeta nie będzie współpracowała z membraną, zatrzymując wilgoć przy stopie, nie pozwalając jej zostać wydaloną przez membranę.
A z doświadczeń własnych - najlepszą "membraną" zawsze zostanie dla mnie dobrze wyprawiona i dobrze zaimpregnowana skóra. Nic mi nie zastąpi dobrych butów, wykonanych z pełnej skóry, bez żadnych wstawek materiałowych (typu Cordura) i bez żadnych membran. Do tego jeszcze jak najmniejsza ilość szwów, impregnacja z głową odpowiednimi tłuszczami naturalnymi (żadnych chemicznych szajsów typu spreje, czy Nikwax) i skóra oddycha, jest zakonserwowana, nie rozsycha się, a do tego można brodzić po kostki w potoku, albo stać dwa dni w deszczu - nie przemoknie, o ile woda nie wleje się od góry, przez mokrą nogawkę. Membrany to ściema.
chodziło mi o to jaki efekt końcowy zapewniają te membrany i jaki jest nadrzędny cel ich stosowania - zapewnienie stopom suchego środowiska poprzez niedopuszczenie wilgoci z zewnątrz.. Zasady działania obu są różne, to fakt, ale przecież tu liczy się ich przeznaczenie i co ostatecznie mają nam zagwarantować.
A oddychalność membran to bardziej chwyt marketingowy niż faktyczna zaleta. Priorytetem pozostaje wodoodporność, oddychalność nigdy nie była na pierwszym miejscu i membrany te czy jakiekolwiek inne (jak np. eVent) w pewnych warunkach klimatycznych wręcz zaszkodzą niż pomogą (np. latem przy wysokiej temperaturze. Stopa wewnątrz buta z membraną będzie niejako "uwięziona" i pot zamiast być ewakuowany na zewnątrz będzie się gromadził wewnątrz.
Dlaego trzeba się wspomagać (właściwie dobrane skarpety, najwyższej jakości skóra).
A latem jak się chce by stopa oddychała - lekki but, wykonany z lekkich materiałów, beż żadnych membran, z wentylacją. Nawet jak wtedy zamoknie - szybciej wyschnie.
dziś wybrałem się w Jesioniki czeskie - na nogach miałem MCB950. Warunku ultra ciężkie - śnieg od samego dołu - czasem zmrożony i twardy, a po południu gdy słonko przygrzało - zrobiła się miejscami wodnista ciapa. Uczucie podczas marszu trochę jak na piaszczystej plaży, tylko znacznie gorzej bo przy mojej wadze co chwilę niekontrolowanie zapadałem się w białą breję po same kostki.
Warstwa śniegu (zarówno na szlaku jak i poza nim) średnio 50 cm, a były miejsca gdzie i ponad 1 metr.
Membrana swą robotę wykonała, ale stopy były wilgotne od potu, który nie został "wyeksportowany" na zewnątrz buta.
Najnowszy nabytek - buty ICWB (Intermediate Cold/Wet) Batesa - kontrakt z 2001r. Popularnie zwane "Bośniakami" - element systemu ECWCS. To jest I. generacja - buty są nadal w kolorze czarnym, wkładka ocieplająca Thinsulate B200 (w kolorze "nicotine") nadal jest wszyta w cholewkę jako integralna część buta (w nowej wersji "booties" są szare i wyjmowalne przez co bardziej użyteczne - można je wysuszyć gdy np. naciągną wilgoć i w zamian do buta wsadzić drugą, suchą parę.
Buty w stanie magazynowym, rozm. 11 1/2 XW, wykonane ze skóry licowej.
Podeszwa - Vibram, wewnątrz buta wyściółka Cambrelle - odprowadza wilgoć, zapewnia stopom suchość i przewiewność, jest też antybakteryjna i odporna na przetarcie.
Fajne klasyki, jak moje stare Bundeswehry. Chyba nie do zdarcia. Parę dni temu przyszłly do mnie nowe Haixy (P6) i po trzech dniach poszły z powrotem bo jak na trzeci dzionek do stawu wlazłem to w lewym była od razu powódź. Goretex żył trzy dni w butach dla herosów. Szkoda mi tych herosów...
Żaden kit. Haix daje gwarancje. Buty kupiłem nowe.
@Devil, podeszwa rozeszła się na klinie tłumiącym. To normalka, ta pianka żyje 5-10 lat, z roku na rok robi się coraz bardziej krucha. Ja mam te całkiem stare, podeszwa to solidny kawał jednolitej gumy, ciężko go o asfalt zedrzeć. Ale takiego glana dziś już nikt nie robi... Te Twoje to model 2000. Mój kuzyn takie po służbie dostał i mu po 12-tu latkach tak samo się pokruszyły. Poszedł do szewca, nowa zelówka i dalej w nich biega.
U kuzyna był właśnie problem z trzymaniem. Szewc miał prasę (3kg/qcm), miał klej (wiadomo), przygotował dobrze a guma odeszła po 15-tu kilometrach w terenie. Za trzecim razem chwyciło i trzymie. Ta skóra wojskowa jakaś dziwna jest.. Hanzel na pewno ma inne kleje (aktywacja na gorąco) i mocniejsze prasy. Większa szansa na sukces. Moje już też się powoli żegnają (a.d. 1995). Guma stara i pomimo, że nie do zdarcia to się pomału odlepia... Reanimacji nie będę im fundował.
Krakrakranów jeszcze nie ma. Zadzwonię tam w poniedzielnik. Dziś doszły nowe Haixy (P6) i syfu ciąg dalszy. Skóra wycięta z pod pachy świeżo narodzonego cielaczka, wywala gigantyczne fałdy w każdym kierunku. But na razie szczelny ale myślę, ze po jutrze powódź, sądząc po powstałych fałdach na goreteksie.
Haixy kupiłem u Haixa i dałem 170 ojro. Przy uzasadnionej reklamacji Haix wysyła Haixy na akord i masz ciągle nowy but oraz "radść" w dogniataniu tego na początku fest sztywnego trepa. Curwocrany przyszły i potwierdza się obserwacja, że hamerykan robi od paru lat nic innego jak szajs, obojętnie co w swoją łapę chwyci, przerabia to na goovno. Dwa dni deptania i niby jednoczęściowa podeszwa zaczyna się rozdwajać na śródstopiu (koło obcasa) a wykończenia szwów w paru miejscach raczej brak. Za dużo inwestują gnojki w podbój Świata ale w takich butach daleko nie zajdą i Dżong ich z błotem wymiesza. Mam na obecny moment na prawdę wspaniały chómor :P
Chcesz to masz... Dziś dostałem paczkę z nowymi Haixami (P6). Na razie po domu je noszę, jutro i po jutrze do roboty i ciekawe czy w sobotę przetrwają standardowy test w stawie. Corcorany to jakaś kompletna porażka czy pomyłka - nie wiem. Z "wykończeń" szwów wyszło jakieś 4,5 cm nitki całkiem luźno splątanej z sąsiednim szwem. Wiem, że można poprawić, obciąć i zatopić na gorąco ale wybaczcie Panowie, w butach za 199,- € nie czuję obowiązku poprawiania po producencie. Do tego ta odrywająca się podeszwa. Na oko jeszcze miesiąc i mamy but, który mówi. Szkoda, bo but sam w sobie fajny, lekki i niesamowicie przyczepny. Na razie przemaka jak P6 z pękniętą membraną ale po zaprawie według receptury AXE316 byłby lepiej. Niestety, nie dożyją tej zaprawy. Ostatecznie nie mam pojęcia czy dziś "takie czasy" mamy czy to po prostu zwykły pech.
Dlatego na końcu stawiam retoryczne pytanie czy to takie czasy czy taki pech. Naczytałem się dosyć o Corcoranach i wątpliwości raczej nie było, w przeciwieństwie do Haixa, który tu jest polecany a tam przeklinany. Moje Corcorany to taki fajny "surowy" but, bez zbędnych bajerów, de facto nie powinien się dać zniszczyć, bo nie ma tam nic co może ulec zniszczeniu, podobnie jak w rosyjskich kirzaczi. Słów mi na razie braknie, każda paczka z reklamacją to 6,99 € i tak, qrde, w kółko. Pomału szlag trafia.
Miewam różne podejrzenia... Może sprzedawca internetowy pozbywa się wadliwego towaru (np. ze zwrotu), może firmy produkujące dla służb mundurowych pozbywają się wadliwych serii... O P9 walczyłem z Haixem chyba 5 miesięcy, na końcu dostałem takie, które pod każdym względem były perfekcyjne. Moje prawie 30-to letnie glany z Bundeswehry mają się jeszcze dobrze, ale podeszwa już pomału chce opuścić but. Po tak długim czasie maltretowania można tylko stanąć na baczność i zasalutować na pożegnanie. Na taki respekt Haix i Corcoran muszą sobie jeszcze zasłużyć, ale chyba nie dadzą rady ;)
Dzięki za namiary na marki. Na razie Corcorany wracają do sprzedawcy i poczekam na reakcję. Jak się trochę faktów uzbiera to znowu dam znać ;) Haixy na razie noszę, w stawie jeszcze nie byłem ale czy muszę tam wchodzić? :)
Jeśli chodzi o Red Wingi, to nieustannie marzą mi się dokładnie takie, ale wiadomo, cena i konieczność ściągania z USA, ryzyko nietrafienia w rozmiar (mam nietypowe stopy), więc mogę sobie popatrzeć tylko ;)
@panzer73 - masz rację, cena wywołała u mnie efekt "odwróconego WOW", w postaci rzucenia pod nosem najpopularniejszego polskiego przekleństwa :D I to jest ten powód, dla którego sobie ich nie kupię. Muszę się zadowolić "podróbkami w stylu...", które kiedyś zrobił dla mnie na specjalne zamówienie Hanzel :D
Wczoraj przybyły nowe Corcorany, o te tutaj: KLIK Na razie wszystko ok, po drugim dniu noszenia przestają już uciskać. Skóra na prawym jakby sztywniejsza od tej na lewym, pewnie fenomen typu plecy i brzuszek. W lewym była karteczka z takim tekstem: "Mamy nadzieję, że będziesz zadowolony z jakości, trwałości i komfortu noszenia butów, które sprawdzałem." Podpis: Doleres. Wszystko wydrukowane, nic od ręki. O trwałości pogadamy za pięć lat, komfort fajny, jakość to, no, ten, tam... Trochę nieudany szlif na obcasach (widać kant) i jakby za głęboko w podeszwę wszedł, język na lewym ma w górnym obszarze takie wcięcie od wewnątrz, ok. 3cm dł. Nie jest to krytyczne, ale jednak... Może Doleres miał burnout-a podczas kontroli jakości albo to po prostu poczucie jakości u hamerykanów. But zbijany na (mosiężne) gwoździe (uwielbiam to!!!!), więc mam nadzieję, że podeszwa będzie się trzymać. Obcasy też na gwoździe, lewy trochę trzeszczy przy odciążeniu ale to pikuś do sowieckich kirzachów albo sapożków oficyrskich. Na razie je lubię ale mam je na oku ;)
Noszę takie Corcorany 1500 od ponad roku raczej w warunkach miejskich i jak się już dopasują do stopy i trochę przytrą się plastiki na obcasie i przestaną irytująco stukać to są to najwygodniejsze buty jakie kiedykolwiek miałem na girze. Nie wspominając już o ich kozackim wyglądzie a jest to model który w niezmienionej formie powstaje od lat 30-40 tych a i może dłużej. Gratuluję zakupu i będzie Pan zadowolony :)
Ps: odradzam bieganie po terakocie i gumoleum bo można się zabić ;)
Ja moje też planuję na warunki miejskie, bo na teren są one zdecydowanie za delikatne. Może spacer w lesie albo w parku ;P But w nieodmiennej formie robiony od dawien dawna, to fakt, ale do walki na polu chyba nie był. Moje jakoś nie stukają, może różnie chodzimy ;) Na bieganie po terakotach i gumoleum polecam Haixy. Nie miałem jeszcze buta z lepszym gripem.
Kiedyś fajne glany, ręcznie szyte, ze skór garbowanych roślinnie, robił polski Cockney (Szyszka z Krakowa). Kolega ze studiów miał takie, rękę by sobie za nie dał odciąć :D http://www.cockneyshoes.co.uk/