Odnośnie do tego, w czym produkty polskie mogą być lepsze od chińskich: Jakość - OK, bywa różna, jednakże z ciuchów wojskowych szytych w Polsce (różne kontraktowe), plecaków (JanySport i Pajak) i butów (Hanzel, Wojas), które miałem / mam - nic się nie rozleciało, wszystko jest po latach nadal zdatne do użytku. Jedną parę butów Wojasa po 12 latach "donasza" po mnie facet mojej mamy. Wszystkie Hanzele, które mam - niektóre co prawda po wymianie podeszwy, bo się starła - są nadal zdatne do użytku, niektóre od 2008 roku.
Ale kit z tym - nie będę się spierał, że są produkty chińskie, które mogą być lepsze jakościowo, bo zapewne są. Jednakże sprawą kluczową jest dla mnie także SERWIS. Jeśli cokolwiek działo mi się z moimi Hanzelami (w sumie prawie nic się nie działo, ale gdzieś coś kiedyś mi się rozkleiło na 2 cm) - jeden telefon do Hanzela, kurier, wysyłka - i za tydzień miałem poprawione / naprawione z powrotem. Plecak Pajaka (który w ogóle był customizowany pode mnie na etapie produkcji, więc drugiego identycznego nie ma) też w razie czego mogłem serwisować u producenta, gdyby się z nim coś działo (ale od 8 lat się nie dzieje, więc nie mam po co serwisować).
O możliwości personalizowania produktu u producenta (zwłaszcza w przypadku wszystkich moich butów Hanzela) wspomniałem. Dla mnie to jest istotna sprawa. Praktycznie z żadnym produktem wziętym "ze sklepu", produkcji z reguły dalekowschodniej - nie mógłbym tego zrobić. Można wymienić, ale tylko na takie samo.
Na odmianę - w niemal każdym produkcie Helikona (szytym w ChRL) coś mi się po jakimś czasie pruło i musiałem a to doszywać rzepy, a to guziki. Zdarzyło mi się mieć na teście z NGT plecak produkcji chińskiej (chociaż marka niby polska) - po kilku miesiącach użytkowania miejskiego puścił materiał na szwie. Nie, nie szew - rozszedł się materiał. Dla porównania - kupiony przeze mnie 14 lat temu za 45 zł JanySport Vega 18 do tej pory zaliczył niewielkie przetarcie materiału na dolnym rogu i ani myśli przecierać się dalej.
Może za dużo piszę w tym temacie i nikt oczywiście nie musi się ze mną zgadzać, ale dla mnie subiektywnie produkty szyte w Polsce mają przewagę przede wszystkim możliwości serwisu, dalej personalizacji, a na końcu trwałości.
Tyle. Nie twierdzę, że nie ma produktów polskich, które są badziewne - tyle, że jakoś szczęśliwie takowe mnie omijały ;)
Falkland - Salewa to dziś marka globalna, wg mojej wiedzy wiele produkują w Azji (czyli trochę inny model biznesowy niż Hanwag, Lowa czy Meindl w duzej mierze wciąż produkujące w Heimacie).
Jeszcze można dodać angielski Berghaus. Robią fajne kurtki, miałem jedną taką z GORE. I Daughter. Mają fajne plecaki, mam rowerowy. Daughter jaki to kraj?
Za niektóre marki się przepłaca - Black Diamond, Arcteryx, Fjallraven czy Regatta… Bazują na tym, że są znane w środowisku po prostu. No, może Tatonka jest porządna i niedroga. Mam ich portfel już chyba 7 lat i spełnia swoje zadanie cały czas bez zarzutu. Regattę miałem plecak... Porażka po całości. Po kilku miesiącach się podarł przy normalnym użytkowaniu. Oddałem do reklamacji i..... zaproponowali mi nowy... Czyli skórka nie warta wyprawki...
W sumie nie wiem gdzie wrzucić to zapytanie więc umieszczam je tutaj.
Czytając ostatnio pewną książkę amerykańskiego autora nt. umundurowania i kamuflaży US Army było tam dość wyraźnie wspomniane, że zdarzało się, że żołnierze na służbie używali wersji cywilnych (nie kontraktowych). Były to wyroby kontraktorów, ale szyte na rynek cywilny (np. Proppera) lub wręcz wyroby firm nie szyjących na zlecenia DoD, ale popularnych w branży "tactical" (np. Tru-Spec). Mogą być w tej grupie sorty nawet nie szyte na terenie USA (Meksyk, Dominikana, itp.). Sam nieraz widziałem na metkach wersji komercyjnych nazwiska żołnierzy lub mundury obszyte tak ja te polowe. To by oznaczało, że nie jest zasadą, że każdy żołnierz nosił jedynie wersje kontraktowe, z przydziału.
Ciekawi mnie jaka może być tego przyczyna - braki w wojskowych magazynach wymuszające pilne uzupełnienia, niezbyt ścisły nadzór nad obrotem odzieżą w służbach kwatermistrzowskich, jakaś oddolna inicjatywa/samowola żołnierzy?
Może lepsza jakość wykonania, materiałów użytych do produkcji cywilnej wersji. Co za tym idzie wyższy komfort użytkowania przy takiej samej lub podobnej użytkowości i wytrzymałości.
Jeśli założymy, że duża część wersji cywilnych to 100% kopie, często wykonywane dodatkowo w tym samym zakładzie co kontrakty (ci sami szwacze, na tych samych maszynach, identyczny projekt i zastosowane materiały ) to jakość powinna być na tym samym poziomie.
Oczywiście inna sprawa jeśli ktoś szył te mundury nie związany z produkcją wojenną albo to były imitacje nie odpowiadające oryginałom - a takich firm też nie brakowało.
Cena moim zdaniem nie była czynnikiem decydującym bo na rynku masowym, komercyjnym panują zgoła inne "wolnorynkowe" zasady i z reguły takie ciuchy są nawet 2-3-krotnie droższe od kontraktów.
Wiem też , że czasami DoD podejmował specjalne akcje w ramach tzw. RFI (Rapid Fielding Initiative) gdy pilnie potrzebowano konkretnego modelu (np. nowe, specyficzne potrzeby), a kontraktorzy nie mieli nic dostępnego i wtedy sięgano po produkty cywilne "z półki", aby wypełnić lukę. Ale to dotyczyło np. obuwia (choćby buty outdoor Danner tzw. crater rim" czy bluzy/kurtki Massif-a), ale nie słyszałem aby tak robiono w przypadku BDU, DBDU czy DCU...
Nikt nie pytał, ja nie pisałem, bo McM o to specjalnie nie prosił. Ale mam nadzieję, że się nie obrazi, jeśli napiszę tylko, że na Jego własną prośbę (i absolutnie niezwiązaną z Wami, czy z kimkolwiek na forum) jego konto zostało usunięte. Oczywiście wszystkie jego treści zostały. Taka była Jego wola.
Czyli rozumiem że nikt z nas pośrednio czy bezpośrednio się do tego nie przyczynił? Ja też parę razy myślałem o usunięciu swojego profilu na tym forum.
No i luzik. Orientuje się ktoś czy MRU podziemne jest udostępnione do legalnego zwiedzania? W sensie infrastruktury. Trasy wyznaczone, wystawy, kolekcje itp.?
Warjat, byłem w MRU kilka lat temu. Były organizowane grupy z przewodnikiem i zwiedzałeś cały kompleks (oczywiście ten przeznaczony do zwiedzania). Fajna sprawa. Pomieszczenia są z wystawami typu manekin w mundurze, broń itd. Wchodzi się też do chodników gdzie była produkcja chyba silników do myśliwców - idzie się w ciemnościach, dają latarki, ale lepiej mieć swoją, czy chociażby telefon ;)
Dziś we Wrocławiu impreza z okazji kolejnej rocznicy odzyskania niepodległości. Najpierw na ul. Obornickiej 108 (Jednostka Wojskowa) od godz. 11:00 , a potem od godz. 14:00, paręset metrów dale,j w starych poniemieckich fortach (ul. Pełczyńska 33)..
Dla wszystkich którzy podobnie jak ja mieli problem z zakupami na zagranicznych aukcjach lub sklepach - polecam kartę Revolut. Sprowadza się to do tego że trzymasz na niej PLN a dokonujesz zakupów w dowolnej walucie. Przewalutowania są bez jakichkolwiek prowizji - po kursie wymiany międzybankowej więc płacisz dokładnie tyle ile wynosi cena zakupionego towaru.
Ostatnio założyłem konto Revoluta, ale odstraszyła mnie konieczność weryfikacji poprzez wysłanie zdjęcia/filmu dowodu. Nie będę ryzykował kradzieży tożsamości (kredyty), zniechęcają mnie takie formy cyfrowej weryfikacji.
Weryfikacja to coś normalnego. Możesz dać fotkę prawa jazdy - nikt nie weźmie kredytu na to choćby baardzo chciał. Poza tym jest internet, youtube gdzie można zapoznać sie z opiniami lub coś więcej poczytać o tym. Oprócz tego jeżeli tak sie boisz że ktoś wykorzysta Twoje dane to można tam mieć cyfrową kartę która po każdej transakcji zmienia swoje dane. Wystarczy poświęcić kilka minut aby rozpoznać temat.
Nie mówię, że Revolut jako firma to oszuści, mają miliony klientów. Tyle że taka forma weryfikacji stwarza dużo więcej możliwości kradzieży dla osób trzecich niż np. stawienie się osobiście w banku i pokazanie dowodu. Np. skąd wiem, czy filmów z weryfikacji nie przechowują na dyskach, do których dostęp mają jacyś admini? Ponadto każdy serwer jest podatny na ataki hakerów. Całościowo zgadzam się, że strach jest raczej irracjonalny, albo bardziej to zboczenie zawodowe (programista).
Prawem jazdy nie da się zweryfikować, jest do wyboru tylko dowód/paszport.
Ja zweryfikowałem dowodem ale mój znajomy prawem jazdy bo akurat tylko taki dokument miał w danej chwili. Generalnie szkoda że wcześniej nikt nie dzielił się informacjami w jaki sposób dokonywać międzynarodowe zakupy. Dla mnie to była zawsze bariera nie do przejścia.
Ja tam nie lubię kiedy ktoś kogo nie widzę obczaja moje dane osobowe. No ale do założenia konta na Allegro i przedłużeniu umowy u operatora się ugiąłem. Chociaz allegro to chyba listem wysyłało się ksero dokumentu. Czy coś w tym stylu.
Kwestia weryfikacji i tego jak następuje to zupełnie osobny temat na dyskusje. Ja poruszyłem temat Revoluta bo to wbija zakupy w obcych walutach na nieosiągalny do niedawna poziom. Daje każdemu a nie tylko "wtajemniczonym" możliwość zakupów emek na wszystkich rynkach, może wprost u źródeł jak ktoś dotrze przez internet? W praktyce można korzystać ze wszystkich wielkich przecen na świecie czy to w USA, Anglii, Niemczech czy Japonii bez czasochłonnego zakładania kont na każdą z potrzebnych walut i przewalutowywania po kursach kantorowych. Mało tego - jeżeli ktoś ma kłopoty z komornikiem to teraz może bez strachu używać swojego imiennego konta co bardzo ułatwia życie.
Revolut ma korzystne przeliczniki walut, spread to mniej więcej 1% czyli tyle co w kantorach online, przy ok. 10% przy kupnie w obcej walucie na kartę w PLN. Ale nie wiem o co chodzi z dostępem do zagranicznych sklepów - jest Paypal na który można przelać pieniądze ze zwykłego konta bankowego, no i większość zwykłych kart debetowych (nie mówiąc o kredytowych) też obsługuje płatności internetowe w obcych walutach. Więc jak dla mnie Revolut poza oszczędnością ok. 10% nie oferuje dużo więcej.
No chyba nie jest tak jak w kantorach online ale to już niech sobie sprawdzi kto zainteresowany.Ja dla zabawy wymieniałem sobie 20 pln przez 4 różne waluty i jak wróciłem do złotówek to miałem 19,98. Ale ok, dla mnie już nie ma tematu, kto chce to ma kto nie chce to nie ma.
Warjat -Na MRU działają dwie legalne trasy, w Pniewie i Boryszynie(Pętla Boryszyńska).Na temat wejścia w Pniewie możesz poczytać na tej stronie: https://bunkry.pl/
Po za tym jest kilka obiektów otwartych poza trasami turystycznymi.
Dzięki Chłopaki. Nie MRU a Kompleks RIESE. Bardzo ciekawe i pouczające wycieczki. Osówka, Włodarz i Walim zaliczone. Zamek Książ z podziemiami również. Zwiedzanie obozu Gross Rosen było trudnym przeżyciem. Straszne miejsce, tym bardziej jak sobie człowiek uświadomi, że więźniowie przeżywali tam średnio kilkadziesiąt dni...
Odwiedziłem Gross-Rosen tego lata. Szkoda, że większość obozowej infrastruktury nie zachowała się do dziś ale kamieniołomy robią wrażenie.
Mnie uderzyła lokalizacja obozu - pomiędzy wzgórzami, z dala od cywilizacji - idealne miejsce odosobnienia, trudne do wykrycia. Pod tym względem Niemcy byli mistrzami.
Podobnie jest w Stutthof - ludzie latem opalają się na plaży a 1 km dalej na polanie w lasku jest miejsce eksterminacji. Myślę, że połowa wczasowiczów pijąc zimne piwko nie ma pojęcia co znajduje się tuż obok...
Od x lat spędzam wakacje w Stegnie.W linii prostej przez las 3-4 km od obozu Stutthof.Zawsze ilekroć chodzę po lesie w tej okolicy czuję, że jest to miejsce przeklętę.Obecny teren obozu nie pokrywa się z terenem jaki obóz zajmował pierwotnie.Do tej pory szwendając się po lesie na wysokości Sztutowa można natknąć się na artefakty obozowe, które wypluwa ziemia.Całkiem niedawno odnaleziono całkiem sporo rzeczy osobistych więźniów, które odsłoniła ziemia z dala od ogrodzenia obozu.