Nie znalazłam tutaj wątku o imprezie jaką jest Rajd Arado, a dziwne ponieważ jest to świetne widowisko edukacyjno historyczne! Rajd Arado rozpoczyna się co roku od 29.04 i trwa do 03.05 więc jest to dobra opcja by pożytecznie spędzić majówkę. Lokalizacja - Dolny Śląsk - Kamienna Góra i okolice Podczas tegorocznego wydania (2016) udział w inscenizacjach wojennych oraz defiladach wzięło udział ponad 20 pojazdów wojskowych oraz ponad 200 rekonstruktorów.
Opis imprezy możecie znaleźć na: http://www.wolnymkrokiem.pl/2016/05/projekt-arado.html Pod tym adresem znajdziecie także informacje na temat samego obiektu jakim jest Arado i dlaczego nosi nazwę Zaginionego Laboratorium Hitlera.
Zainteresowanych odsyłam także do oficjalnej strony Projektu Arado - http://projektarado.pl/
W ostatni weekend maja odbędą się 5 "Łabiszyńskie Spotkania Z Historia". Impreza przewidziana na 3 dni w których odbędzie się kilka ciekawych inscenizacji z 2 wojny.
W poniedziałek byłem na wrocławskim Rynku w czasie chwilowego postoju jednostek amerykańskich i brytyjskich w ramach ich transferu do bazy w Orzyszu. Miałem okazję pogadać z żołnierzami z obu krajów. Oddziały amerykańskie to 2 pułk kawalerii (nazywany potocznie 2nd Dragoons) z bazy w Vilseck/Bawaria, a konkretnie jego 2. szwadron "Cougars" używający opancerzonych pojazdów piechoty Stryker w kilku odmianach. Ta jednostka w czasie zimnej wojny była odp. za obronę wschodniej flanki NATO przed naszym słowiańskim sąsiadem zza Buga.
Chłopaki wciąż nosiły stare Multicamy w wersji FR i buty w odmianie kolorystycznej coyote brown. Co się rzucało w oczy największą grupę wśród G.I Joes stanowili Latynosi,ale spotkałem też gościa o swojsko brzmiącym nazwisku Kovalenko, który jak się okazało był rodowitym Ukraińcem.
Miło wspominam to spotkanie, szkoda tylko, że na rotację jadą tak skromne oddziały. To raczej pokazówka niż faktyczna siłą bojowa.
Słuchałem kilka dni temu w radiu jakiegoś amerykańskiego żołnierza jak opowiadał o którymś z pojazdów używanych przez nich. Rozbawiło mnie i negatywnie zaskoczyło jak mówił o pojemności silnika - 6,7 litra i mocy - całe 150 KM!!! Takie badziewia to tylko w Stanach mogą powstawać. Samochody amerykańskie tak mają, że duże, paliwożerne silniki o bardzo małych mocach. Ale żeby wojsko takich badziewiaków używało...
Bardziej chodzi o moment obrotowy i trwałość, a nie moc. Zwłaszcza jeśli to diesel. Taki hummer ma "ledwie" 190 KM z 6,5-litrowego diesla V8. Ktoś powie, że to nic, ale jednak 515 Nm momentu obrotowego przy ledwie 1700 obr/.min już robi robotę. Patrząc na stopień niewysilenia takiego silnika (co wynika z ilości KM na litr pojemności) widać zero wyżyłowania, co w prostej linii przekłada się na trwałość takiego motoru. Proste silniki o małej mocy z litra, za to o dużym momencie obrotowym (wynikającym z dużej pojemności) są praktycznie nie do zajechania. Jak stary traktor Ursus od mojego wujka, co to ledwie 40 KM z 2400 ccm pojemności wyciągał, ale pyrkał sobie niezawodnie tak samo w momencie produkcji, jak i 50 lat później, a ciągnął od najniższych obrotów. To nie wypałowany 1.4 TSI z vałweja, co po 50 tys. km zaczyna chłeptać 1,5 litra oleju na 1000 km, a po 300000 km będzie się nadawał do wyrzucenia. Na takim "badziewiu" co ma 150 KM z 6,7 litra taki wóz US Army zrobi pewnie z milion albo i dwa kilometrów i silnik nadal będzie się nadawał do jazdy.
Ja takim "badziewiem" robię po Polsce po parę tysięcy km miesziecznie i sobie chwalę. Do setki 18 s, ale za to 18 lat i silnik nadal nie potrzebuje niczego więcej niż tylko dobrej obsługi. Ale jak zaczyna dobrze padać to sąsiedzi zostjawiają swoje wózki na ulicy i do domu chodzą na piechotę, a włączam jedynkę i duszę gaz do połowy i wjadę gdzie chce :) ale to tylko przecież terenówka z 2.5 TDI :)
Strykery stojące na wrocławskim rynku miały dieslowski silnik Cat-a, 7,24ll, moc 350 KM. Czyli duża pojemność, niewysilona moc - a więc duża trwałość, a przy masie wozu ponad 18 ton prędkość i tak robi wrażenie - 100 km/h.
W Abramsie turbina gazowa ma moc 1500 KM - przy masie ponad 60 ton wydaje się, że to niewiele bo przeciętne Ferrari ważące ok. 1300-1400 kg ma moc rzędu 600-700 KM. Ale Abrams po zdjęciu blokady ogranicznika prędkości (co załogi z lubością wykorzystują) potrafi cisnąć 90 km/h. A poza tym ten silnik "pożre" każdy rodzaj paliwa (diesla, naftę lotniczą, kerosen, zwykły alkohol) bo nie zawsze w warunkach polowych może być dostępne właściwe paliwo. Pali jak smok - ale kogo to obchodzi, ważne, że pojedzie na czymkolwiek.
Napędy pojazdów wojskowych rządzą się swoją logiką co do ich parametrów pracy i warunków użytkowania - porównywanie ich z autami cywilnymi nie ma sensu.
Jakby taki VW z silniczkiem od kosiarki (1,4l, 120 KM mocy) przejechał się kilka km w warunkach bojowych (teren, piach, kurz, itp.) to po pierwszym kursie można by go przekazać do złomiarza.
I podobnie jest właśnie w samochodach terenowych. Nie chodzi o to żeby grzać 200 km, tylko żeby przejechać przez prawie wszystko. I dlatego też w Polsce w przypadku wojny państwo ma prawo rekwirować do użytku wojskowego wszystkie samochody terenowe.
Mój brat ma Range Rovera Vogue. Stały napęd na cztery koła, w prawie każdym terenie daje radę. A na jezdni nadwozie się znacznie obniża i terenówka zamienia się w samochód sportowy. Pojemność 5.0 l, moc 510 KM, a przyśpieszenie do setki 5,8 sek., prędkość max. coś ok. 250 km/h Prawdziwy potwór ;-)
No ale to nie jest terenówka, tylko fajny samochód na bulwar. Spróbuj tym pojechać na azymut to się okaże co jest wart. Obawiam, że moim Landrover mógłbym go zostawić w tyle w terenie :)
Tam gdzie powinien, tam wiedzie bez problemu i do tego ten luksus ;-) Samochód terenowy seryjnie produkowany, żeby naprawdę nadawał się w ciężki teren to powinien zostać poważnie zmodyfikowany.
widzę, że rozgorzałą ostra dyskusja - no to na podkręcenie emocji coś na temat następcy Humvee - JLTV firmy Oshkosh. Cena jednostkowa z pełnym wyposażeniem: 500 000 USD. Silnik 6,6l, V8, diesel, ok. 300 KM, napędzający masę ok. 6,5t. Przy nim poczciwy Humvee to resorak do zabawy.
US Army zamówi jakieś 50 000 szt. - łatwo policzyć, że daje to zawrotną sumę ok. 25 miliardów USD. No, ale na biednego nie trafiło, podatnik zapłaci za nowe zabawki
Mam Discovery I oraz II. W zalezności czy chce jeżdzić człogusiem to wybieram jedynkę, a nie co szybciej i żwawiej to dwujeczkę. Co do terenu to mi starczy podniesienie o 5 cali i już moge jechać w dość głebokie koleiny i błoto gdzie inni już nie pojadą. Ni ejeżdzę na offroad bo faktycznie potrzeba dozbroić samochód, ale na warunki mazurskie starczy. Gdybym miał kupować to bym kupił terenówke z Kutna http://www.newsweek.pl/biznes/wiadomosci-biznesowe/pierwsze-dwa-pancerne-zubry-juz-w-armii,71551,1,1.html
No kurka wodna, mam teraz czas to mógłbym się wybrać. Ale... wyjeżdżam 19.06 na roboty do nimca... Może w wolnej chwili jakąś bazę amerykańską obskoczę i kurteczek nakupię:-D
Cześć - 26/01/2019 w Łodzi będzie kolejny Moto Weteran Bazar w hali Expo. Polecam - zimą tematyka jest militarna (latem głównie moto) i jest wiele stoisk z różnymi, militarnymi bambetlami. W tym oczywiście Emki. Jak ktoś ma coś na wymianę to też wchodzi w grę, jak to na bazarze :)